+48 609 446 889
irek@bluephoto.pl

Korsyka 2018 – DZIEŃ PIĄTY – z Ajaccio do Propriano

Ireneusz Rek Fotografia

Korsyka 2018 – DZIEŃ PIĄTY – z Ajaccio do Propriano

Począwszy od dzisiaj w naszej podróży zajdzie ogromna zmiana. Dotychczas jechaliśmy z drugą ekipą i każdy dzień był zaplanowany i ustalony. Jednak gdy czarny Jeep wraz załogą odjedzie, szukając przygód na sąsiedniej Sardynii i kontynencie, my rzucamy się w wir tego co nieoczekiwane, planując wyjazd z dnia na dzień, żeby jeśli gdzieś nam się spodoba – zostać dłużej. W ten sposób wykonamy kilkudniową pętlę i wrócimy do Bastii. Przed nami Bonifacio, jeśli ktoś się łudzi że znajdzie tu budżetowy nocleg to wyprowadzam z błędu. Nawet w zimę, jeszcze poza sezonem gdy szuka się letnich miejscówek w pobliżu – ceny powalają. Zatem nie dojedziemy dziś do tego urokliwego miejsca. Zatrzymamy się wcześniej, w położonym na wybrzeżu Propriano. Zanim tam jednak dotrzemy, wiele po drodze się jeszcze wydarzy…

 

 

Ajaccio

W tym mieście mieszkamy jedną noc, zanim jednak z niego uciekniemy obejrzymy je trochę. O prymat walczy z Bastią, co skutkowało podzieleniem wyspy na dwa regiony administracyjne: Korsykę Południową (2A) i Górną (2B). Spacerując po tutejszych uliczkach odnosi się jednak dużo korzystniejsze wrażenie. Ajaccio jest po prostu bardziej zadbane i efektowne w porównaniu do odrapanego i mało schludnego konkurenta. Co warto tu zobaczyć? Katedrę (XIV w.), kościół Saint-Erasme (XVII w.), cytadele (XVI w.), dom rodzinny cesarza Napoleona I. Nie omieszkamy oczywiście spojrzeć na pomniki cesarza. Jest ich tu dwa, w porcie w stylu antycznym, oraz położony na obrzeżach Monument commémoratif de Napoléon 1er w mundurze wojskowym jaki nosił w bitwie pod Austerlitz.

 

 

Filitosa

Co dalej? Uciekamy z zatłoczonego wybrzeża w kręte, górskie drogi które doprowadzą nas do megalitycznego stanowiska archeologicznego Filitosa. To położone w dolinie rzeki Taravo miejsce odkryto stosunkowo niedawno, w 1946 r. Badania archeologiczne które rozpoczął w 1954 roku Roger Grosjean wykazały, że okolica była zasiedlona po raz pierwszy w neolicie, ok. 6 tysięcy lat p.n.e., przez ludność trudniącą się rolnictwem, po której pozostały narzędzia kamienne oraz fragmenty ceramiki. Około połowy IV tysiąclecia p.n.e. na tereny te przybyła nowa grupa osadnicza, która zaczęła wznosić budowle megalityczne. Kultura ta została jednak wyparta w 2. połowie II tysiąclecia p.n.e. przez najeźdźców związanych z tzw. Ludami Morza, którzy zniszczyli większość megalitów i ufortyfikowali miejsce, wznosząc mur i dwie warowne wieże. Zwiedzanie odbywa się oczywiście za biletami. Mimo turystycznej pory roku nie ma tu jednak jakiś wielkich tłumów.

 

 

Teren jest dosyć rozległy ale to co przyjdzie nam zobaczyć jest dość efektowne i warto poświęcić na spacer pomiędzy kamiennymi budowlami i stelami chwile czasu.

Po zwiedzaniu megalitów żeby nie wracać i nie nadkładać kilometrów, pojedziemy chwilę lokalnymi drogami. Mają swoje oznaczenia i drogowskazy. Tylko nawierzchnia ich to szuter i to dosyć wąski. Bardzo klimatycznie. Potem już bardziej głównymi drogami dostaniemy się do Sartene.

 

 

 

Pont de Spina Cavaddu

Republika Genui sprawowała władzę nad wyspą począwszy od 1282r aż po XVIII wiek. Nic więc dziwnego, że tak wiele z historycznych atrakcji powstało właśnie w okresie jej panowania. Jedna z nich jest most „Głowa Konia”. Zbudowany w XVI w. był wielokrotnie niszczony i odnawiany. Obecnie jest po dużym remoncie który przywrócił go do pierwotnego kształtu po zniszczeniu w powodzi roku 1993. Zaletą tego miejsca jest też fakt, że gdy jest bardzo gorąco, woda strumienia świetnie nadaje się na kąpiel…

 

 

Sartène

Miasteczko to w średniowieczu było prywatna własnością rodu Della Roca a od połowy XVIw. przekształcone w niedostępną twierdzę. Niestety nie ustrzegło to mieszkańców przed najazdem piratów w 1583r i porwaniem przeszło 400 mieszkańców w niewolę. Jednak mieszkańcy wyciągnęli z tego zdarzenia wnioski i następne napady rozbijały się już o mury obronne. Znane jest też z tego, że w latach 1830-34 pomiędzy dzielnicami Borgo a Santa Anna trwała tu lokalna wojna, w której zabijano bez litości sąsiadów.
Dla nas miejsce to nie do końca jest przyjemne. Począwszy od faktu, ze zaparkować auto możemy da przeciwległym wzgórzu dopiero i potem długo przemieszczać się pieszo (w upale nie jesto przyjemne), po fakt że mieliśmy nadzieje na smaczny obiad a akurat jest sjesta i wszystko jest zamknięte. Mroczne i ciemne uliczny nastrajają ponuro… Nie zostaliśmy tam długo.

 

 

Megality w Cauri

Położone niedaleko siebie, liczne posągi zgromadzone w grupy zwane Palaggiu, Stantari i Renaggiu od wielu lat przyciągają poszukiwaczy tajemnic sprzed tysięcy lat. My także koniecznie chcemy je zobaczyć i jesteśmy przygotowani, na nawigacji i naniosłem przed wyjazdem ich lokalizacje. Jest to konieczne, Korsykańczycy najwyraźniej nie podziałają naszego zdania o ich wyjątkowości i niespecjalnie dobrze oznaczają ich położenie. Autem, szutrową droga podjedziemy naprawdę blisko, potem czeka nas jeszcze około kilometra spaceru i są! Na początek te równo ustawione jak pluton wojskowy Stantari, potem lasek i kamienne stele, już w dużym stopniu powywracane Renaggiu. Do dziś nie wyjaśniono ostatecznie po co zostały zbudowane. Ich cechą charakterystyczną są wykute ludzkie twarze.
Tuż obok Alignement de Stantari podziwiać można Dolmen de Fontanaccia. Choć Korsykańczycy przypisują mu magiczne znaczenie i nazywają Diabelską Kuźnią, jest to typowa, bardzo dobrze zachowana kamienna komora grobowa, podobna do tych jakie spotkać można na północy Francji.

 

 

Propriano

Na koniec dnia wracamy do nadmorskiego Propriano. Właściwie zamiast cofać się po własnych śladach moglibyśmy podjechać bliżej Bonifacio, które jest celem na następny dzień ale… im bliżej tego miasta tym znalezienie noclegu w rozsądnych cenach jest bardziej kłopotliwe. Co oferuje nam ta miejscowość? Przede wszystkim zaciszny port z mnóstwem restauracji. W jednej z nich, z widokiem na kolorowe nabrzeże i jachty mamy okazje zjeść kolację.

 

 

CZYTAJ TEŻ

Pozostałe wpisy