Korsyka 2018 – DZIEŃ CZWARTY – z Porto Ota do Piany i Ajaccio
Porto Ota
Rano, jeszcze przyjemne, bez upału i zbędnych tłumów. Zatoka Porto znajdująca się po zachodniej stronie Korsyki jest jednym z najładniejszych obszarów wyspy. Na stosunkowo niewielkim terenie znajdują się tu trzy atrakcje, które każdy powinien zobaczyć czyli Rezerwat Scandola, Calanques de Piana i wąwóz Spelunca. Samo miasteczko położone jest około kilometr w głąb lądu, do wybrzeża można dojechać autem, ja jednak pójdę pieszo aż nad samo morze, gdzie znajdę ujście rzeki z portem oraz wieżą Genueńską z XVIw. Z mostu przerzuconego nad rzeka doskonale widać rzędy pontonów i łódek, które zawiozą turystów do pobliskiego rezerwatu.
Powinniśmy zostać tu co najmniej ze dwa dni. Tym razem nie wyruszyliśmy w podróż sami, uzgodniona wspólnie trasa zakłada, ze nie poświęcimy całego dnia na rejs do wspaniałości Snandoli, ani nie zboczymy w stronę ściany wąwozu. To zatem może stanowić pretekst żeby tu koniecznie wrócić…
Startujemy w kierunku Ajaccio i popatrzymy na atrakcje Les Calanques. Tuż za miasteczkiem droga zaczyna niesamowicie wić się, wbijać w skały, przeciskać między stromymi ścianami. Już nawet bez wychodzenia z samochodu poszarpane, czerwone skały Les Calanques robią wrażenie.
Piana
Miejscowość, na skalistym, stromym brzegu nie ma zbyt wiele atrakcji. Wąskie uliczki, kilka sklepów z pamiątkami. Dla nas to miejsce skąd odbijemy z głównej trasy w kierunku na Cappo Rosso. Na skalistym cyplu znajdziemy kolejną wierzę Genueńską, do której wiedzie wąska, piesza ścieżka. Niestety po godzinnym spacerze w temperaturze powyżej 40 st poddajemy się i popatrzymy na nią tylko z daleka.
Za to droga którą wybraliśmy poprowadzi nas w inne ciekawe miejsce, na Plage d’arone. Asfalt kończy się tu parkingiem i można stąd już tylko wrócić. Na miejscu znajdziemy wiele restauracji i piękna, piaszczystą a plażę. Ludzie tutaj są niezbyt życzliwi. Na pytanie w restauracji o WC pada odpowiedź, że jeśli nie jesteśmy klientami to… busz. Czyli wysyłają nas w krzaki…
La Parata
Na słynny półwyspie w pobliżu Ajaccio jesteśmy zbyt późno. Zachodzące słońce świeci prosto w obiektyw odbierając szanse na ładne ujęcia. Jednak nie rezygnujemy. Na miejscu ogromny parking i raczej pustawo. Wspinamy się ku kolejnej genueńskiej wieży by popatrzeć na wąski przesmyk oraz pobliskie Sanguinaires Islands czyli Krwawe wyspy. Tak naprawdę do końca nie wiadomo, czy nazwa ta pochodzi od koloru jakimi ta grupa małych wysepek mieni się o świcie czy wywodzi się z czasów gdy znajdował się tam szpital dla chorych na trąd. Wiadomo natomiast, że w latarni morskiej mieszkał Alphonse Daudet – słynny pisarz francuski.
Noc spędzimy w Ajaccio ale nie będziemy wychodzić dziś na miasto. Francja właśnie została mistrzami europy w piłce nożnej… Francuscy turyści szaleją na mieście…