Skandynawska Pętla 2016 – dzień 5 – Śnieżna Droga
Z Bergen, przez śnieżną drogę do Olden
Poranek w Bergen to śniadanie w hostelowym pokoju i klucze oddane w otwierany numerycznie schowek. Wszystko samoobsługowe, nie ma komu powiedzieć „På gjensyn” – do widzenia. Na początek dnia kolejny polski akcent. Za wygrodzonym siatka terenem trwa remont. Majster w ojczystym naszym języku tłumaczy brygadzie co, jak i gdzie trzeba będzie zrobić na budowie. Nie pierwszy to znak, że jest nas tu wielu i nie będzie dnia bez takich spotkań…
Potem kółka walizek turkoczą po zabytkowym bruku miasta w kierunku na dworzec kolei obok którego znajduje się wielopoziomowy parking, gdzie zostawiliśmy auta. Chwila na rozpracowanie automatycznych kas, rzut okiem na zaparkowane w długim rzędzie elektryczne samochody z podpiętymi przewodami ładowania i w drogę.
Trasa aż do Bolstadøyri biegnie jak zwykle lokalna drogą położoną malowniczo wzdłuż Sørfjorden. Droga wśród krajobrazów gdzie szosa wije się raz wzdłuż fiordu, skalistymi kanionami, widokami na liczne wodospady mija powoli. Wszystko wąskie asfalty na których nie ma sie gdzie rozpędzić a nawet nie ma i po co. W ten sposób docieramy do Aurlandsfjorden. Stąd dla wszystkich którzy sie spieszą zbudowano Tunel Lærdal (Lærdalstunnelen). Połaczył on w 2000r Lærdal oraz Aurland – dwie miejscowości położone u końca dwóch odgałęzień Sognefjordu. Liczy on około 25 km i jest podobno najdłuższym drogowym tunelem i trzecim na liście najdłuższych tuneli świata. Jednak to co najciekawsze rozpościera się ponad tunelem, wśród zakrętów i serpentyn wiodących do słynnej „Śnieżnej Drogi”. Pierwszy przystanek przed dojechaniem w śniegi to nowo zbudowany punkt widokowy Stegastein. Z położonej na wysokości 650 m n.p.m. platformy rozpościera się wspaniała panorama na Aurlandsfjorden oraz okoliczne góry. Wszystko podziwiać można z nowoczesnej platformy wypuszczonej ze zbocza. Warto sie tu zatrzymać nie tylko ze względu na widoki. Tutaj znajduje sie ostatnia toaleta przed wjechaniem w góry…
Dalsza droga to wjazd w coraz bardziej surowy i przypominający tundrę bezleśny krajobraz ze skąpymi łąkami i stadami owiec-żebraczek blokujących drogę. Asfalt wspina się na wysokość około 1300 m npm. i biegnie przez płaskowyż, mijając górskie jeziora i kilka porozrzucanych rzadko gospodarstw. I jest coraz więcej śniegu. Nie ma go oczywiście tyle jak na zdjęciach z turystycznych prospektów, gdzie auta przemierzają głęboki, śnieżny tunel. Jednak białe łachy są i im dalej tym śnieżne pola robią się większe, osiągając apogeum w postaci śnieżnej zaspy o wysokości więcej jak 4m przy której wszyscy przejeżdżający robią sobie pamiątkowe fotki. Minimalna temperatura odnotowana na górze to 7 st. C. Zjazd w dół to efektowne serpentyny i postój na parkingu malowniczo położonym na brzegu fiordu. Po przejechaniu „śnieżnej Drogi” przyjemnie jest posiedzieć na słonku, w cieple i zjeść uważony na kuchenkach bigos czy pulpety.
Będąc w tej okolicy koniecznie trzeba odwiedzić Borgund stavkyrkje. Ten słupowy kościół zbudowany w 1150 roku jest najlepiej zachowaną i chyba najładniejszą budowlą tego typu w Norwegii. Jego oryginalna, średniowieczna wieża zegarowa jest jedyną tego typu w całym kraju. Kalenice dachu zdobią rzeźbione wypusty w kształcie smoczych głów. Czarny, stromy smołowany dach dobrze zabezpiecza drewniany korpus całej budowli. Do wnętrza z trzech stron prowadzą drzwi wejściowe, ozdobione bogato rzeźbionymi portalami. W zachodnim końcu kościoła znajduje się runiczna inskrypcja z dwunastego wieku. Że drewno budynku jest wiekowe, łatwo dostrzec przyglądając mu sie z bliska. Najstarsze fragmenty wyglądają jakby polano je pianą, co zapewne zapobiega przed rozpadem prawie tysiącletnich włókien. Kościół dostępny jest do zwiedzania od maja do września, a wstęp kosztuje około 70 NOK. W pobliskim muzeum można zwiedzić wystawę mu poświęconą.
Dalej trasa wiedzie do Olden. Główną atrakcja w tej okolicy jest lodowiec spływający siną wstęgą z gór. Jest to największy lodowiec kontynentalnej Europy (486 km2 ). Jeden z jego jęzorów – Briksdalsbreen mamy na wyciągniecie ręki. Wystarczy tylko godzina żeby z Olden dotrzeć pieszo do jego czoła ale… poddajemy się. Wprawdzie noc nie zastanie nas w trasie ale jednak zmęczenie całego dnia daje o sobie znać i po dobiciu do Nesset Fjordcamping padamy poprzestając na zapamiętanym po drodze widoku lodowej wstęgi.
Sam kamping położony jest bardzo malowniczo. Malutkie, czerwone domki wysunięte na palach nad wodę dają wrażenie z wnętrza przebywania na statku . Za kraciasta zasłonka okna widać tylko wodę i odległy brzeg. Z kąpielą i korzystaniem łazienkowym trzeba się tu uwinąć do 23.00. Potem właściciel zgodnie z ostrzeżeniem wyłącza prąd. Wprawdzie na zewnątrz ciemno nie jest ale brak ciepłej wody i światła w WC powstrzymuje z korzystania z sanitariatów.
Ciąg dalszy – Dalsnibba i Trondheim