Skandynawska Pętla 2016 – dzień 7 z Trondheim przez koło podbiegunowe do Nordnes
Kolejny dzień w drodze. A drogi tutaj są wąziutkie i niespieszne, wprost wymarzone dla turystów, chcących zobaczyć jak najwięcej. Jednak taka nostalgicznie powolna jada trwa, długo trwa… Przy jednym z asfaltów za oknem wpada w oko camping a na nim zaparkowano dwa czołgi: jeden amerykański M-24 oraz niemiecki Leopard 1. Stoją, rdzewieją, można je sobie obejrzeć, postukać, popukać, nikt nie zabrania. Na moje wyraźne żądanie zatrzymaliśmy się, pomacałem stal, można jechać.
Jeszcze na początku trasy mamy piękne, zielone klimaty. Takie z łąkami i lasami. Jednak po przekroczeniu symbolicznej bramy do prowincji Nord Norge robi się bardziej dziko. Po przekroczeniu koła podbiegunowego krajobraz staje sie jeszcze bardziej surowy, wyludniony, urozmaicony tylko nielicznymi krzakami i karłowatymi brzózkami. Przy głównej drodze fakt przekroczenia umownej linii koła został oczywiście podkreślony odpowiednio zareklamowanym budynkiem z turystycznymi atrakcjami. Sklepik jak sklepik, mała restauracja, trolle, kubki, to co wszędzie. Nietypowy jest natomiast stojący nieopodal pomnik z czerwoną gwiazdą Wmurowana tablica z tekstem po norwesku i bośniacku (tak twierdzą google po wpisaniu tekstu do tłumaczenia) głosi że zbudowany został przez ocalałych towarzyszy z obozu Polarnego, przy wsparciu przyjaciół z miasta Mo i Rana. Niestety nic więcej. Przewodnik podaje, że pomnik, upamiętnia jugosłowiańskich i rosyjskich jeńców wojennych, którzy podczas II wojny światowej na rozkaz Niemców budowali prowadzącą do Narwiku drogę Nordlandsbane.
Nam pozostaje jeszcze zrobić pamiątkowe fotki z cyrklem i ruszyć dalej dalej. Dalej to dosyć długa jazda wśród przepięknych, północnych, klimatów. Pomimo, że monotonnie to jednak fantastyczne, niecodzienne widoki nagradzają wszystko.
Tak dojechaliśmy do kempingu w Nordnes położonego w pobliżu Saltdalsfiorden. Tu czekał na nas mały, czerwony domek ze spaniem. Ponieważ pogoda była słaba na zwiedzanie, odwiedziliśmy campingowy bar. Kamping, bardzo zadbany, w centralnym budynkiem w regionalnym stylu z kamienia, dachem porośniętym trawą zawierał to co zwykle po drodze: pamiątki. Ale tez kuchnię i napoje rozweselające deszczową aurę. Po wypiciu piwa w cenie 50 zł za kufel 0,5l (tak, pięćdziesiąt złotych) odechciało mi się smakowania lokalnych wyrobów browarnianych. Jutro rano rozpoczyna się nowa przygoda: Lofoty!
W kierunku na Koło Podbiegunowe
Droga na północ i camping
Ciąg dalszy – z Nordnes do Å