Skandynawska Pętla 2016 – dzień 8, z Nordnes do Å
Dziś budzę sie w oczekiwaniu na spotkanie z Lofotami. Od zawsze gdy myślami wędrowałem do Norwegii, te myśli kierowały się często na skaliste wysepki ciągnące sie u północno-zachodnich wybrzeży Norwegii, na długości ponad 100 km. Daleko na północ więc teoretycznie powinno być tu zimno ale Prąd Zatokowy powoduje, że zima średnia temperatura spada ty tylko do… -1st. Za to latem ciepła nie ma więcej niż kilkanaście stopni. Najszybciej dostać się tu promem z Bodo. Tanio nie jest – auto i 3 osoby to koszt ponad 900 norweskich koron. I płynie kilka godzin.
Pogodę mamy nieszczególną. Gdzieś tam majaczą skalne zęby wysp, których szczyty ukryte zostają w nisko zwieszonych chmurach. Nocleg zaplanowany juz pół roku wcześniej czeka na nas w słynnej miejscowości Å. Z portu w Moskenes to tylko chwila i już jesteśmy w starej osadzie rybackiej składającej się z małych, czerwonych domków zawieszonych na palach, nad zatoką. W jednym z nich zamieszkamy… Pierwsze zadanie na dziś to szukanie smaków Norwegii. A tutejszym głównym zajęciem jest rybołówstwo, wiec porzucamy polskie smaki prosto ze słoika na rzecz poszukiwań czegoś dobrego, lokalnego. Nie jest o to łatwo. Wysokie ceny sprawiają, że miejscowi nie stołują sie poza domem. Przyjezdni również preferują własne gotowanie i kanapki.
Ruszamy pieszo w kierunku Moskenes. Po drodze kolejne tabliczki z symbolami noża i widelca, jednak przekreślone, nieaktualne… W ten sposób docieramy aż do Sørvågen, największej osady na wyspie.. Dopiero tutaj jest to czego poszukujemy, restauracja Maren Anna. Na portalu tripadvisor.com zbiera świetne oceny zyskując **** na pięć. I rzeczywiście, dania choć niewyszukane jednak znakomite. Dorsz rewelacyjny.
Połowy dorsza, jak już wspominałem to podstawowe tutejsze zajecie. W drodze mijamy drewniane stelaże służące do jego suszenia. W kwietniu produkuje się tu sztokfisze. Dorsze tracą głowy, są rozcinane wzdłuż i patroszone, a następnie suszone na wolnym powietrzu w niskiej temperaturze. Powstaje w ten sposób tørrfisk, czyli ryba suszona bez dodatku soli. Jednak o tej porze roku belki są puste, albo zapełnione cuchnącymi, dorszowymi głowami. Tylko raz podczas naszego wyjazdu widziałem taka rybę świeżą, suszącą się ale pod dachem.
Rybackie korzenie archipelagu mamy też pod nosem. Z małego portu w którym mieszkamy ruszają codziennie wyprawy wędkarskie. Potem, co bardziej fartowni wędkarze oprawiają swoje zdobycze przy nabrzeżu. Dorsze, halibuty, niektóre to naprawdę duże sztuki.
Latem, gdy nie ma nocy trudno zorientować się, że jest już późno i właściwie można by pójść spać. Nadal jest jasno, tylko tak jakby bardziej niebiesko. I pusto…
Ciąg dalszy – Å i okolice