Skandynawska Pętla 2016 – dzień 2 – przez Szwecję do Norwegii
Trasa: Kopenhaga-Lovisenbergveien
Raniutko spakowawszy rzeczy do aut oraz mandat za złe parkowanie w wysokości 500 koron ruszamy dalej. Na początek efektownie: most nad Sundem liczący prawie 8 km. Zaraz za nim bramki i kolejna reszta w monetach z dziurką.
Szwecja początkowo nie urzeka. Aż do Göteborga, nuda i widoczki mało egzotyczne. A w Göteborgu jest muzeum Volvo i przykro przyznać ale zbrakło czasu na jego obejrzenie. Za to dane nam były widoki na dolinę Litsleby (http://www.rockartscandinavia.com/Litsleby-vv42.php) z efektownego szklanego tarasu. Jest tu zgrabny parking, plansze objaśniające historię, panorama pokazująca gdzie co można zobaczyć. Okolica znana jest przede wszystkim z rytów naskalnych. Juz od epoki brązu (1800-1000 pne) tutejsi mieszkańcy pracowicie nanosili rysunku łodzi, postaci, wojowników.
Szwecja to też kraj w którym przetestujemy nasz sprzęt biwakowy. Bagażniki naładowane skrzyneczkami z wyrobami z Pudliszek, Stoczka czy Kotwicy mają ratować nas przed koniecznością stołowania się w miejscowej wcale nie taniej kuchni. Parkingi sprzyjają takim działaniom. Są tu stoły, toalety, śmietniki. Gazowe kuchenki pracowicie podgrzewają makarony, sosy, wodę na kawę. Wszystko jest pięknie o ile nie pada i jest w miarę ciepło. W Szwecji było ciepło.
Norwegia dopada nas niezauważalnie. Brak granic jest wspaniały! Potem miasto Moss i prom do Horten. Początkowo nie bardzo wiadomo w której kolejce sie ustawić. Nad każdym ciągiem aut wisi tablica z nazwą åpen. A Horten? Wszystkie są do Horten a åpen to tyle co open. Proste ale chwila musiała minąć zanim dotarło do zmęczonych kilometrami trasy głów…
Prom pozwala na ominięcie Oslo. Jest niedziela, czas powrotów. Mijając rzędy aut na zakorkowanej drodze migają kolejne elektryczne Tesle. Bardzo dużo ale tu nie ma co sie dziwić. Podatki nakładane na auta w Norwegii są bardzo wysokie. Paliwo drogie, większość dróg płatna. Ale nie dotyczy to aut elektrycznych, której ładują się za darmo, nie płaca za drogi i maja ogromna ulgę przy zakupie.
Wieczór zastaje nas w docelowym Lovisenbergveien. Nocy się jednak nie doczekamy. O północy jasno. Turyści tacy jak my, nienawykli do białych nocy szwendają się po okolicy i dopiero spojrzenie na zegarek uświadamia godzinę. Miejscowość wygląda jak wymarła, tutejsi śpią juz od dawna. Nad wodą ładne domki i szopy na łodzie w tradycyjnie brązowym kolorze, kiedyś osiąganym poprzez malowanie tranem, dziś farba olejną. Sielsko. Pomosty, mnogość łodzi, klatki na kraby, sieci. A na nabrzeżu Tesla nabija baterie darmowym prądem.
Ciąg dalszy – Preikestolen
CZYTAJ TEŻ