Skandynawska Pętla 2016 – dzień 9, Å i okolice
Å jest ostatnią literą norweskiego alfabetu. Dla mieszkańców jest też ostatnią miejscowością na końcu archipelagu i utwardzonej drogi wybudowanej w latach 80. Dla nas Å to jednak nie koniec ale początek przygody z Lofotami. W wiosce ulokowano muzeum rybackie, które mamy okazje dziś obejrzeć. Chodzimy od domku do domku i oglądamy jak kiedyś żyli tutejsi rybacy, ich sposoby pracy, narzędzia. Tu też odkrywa się dla nas kwestia czerwonego koloru tutejszych domków. Kiedyś był to efekt malowania odpadkami z przeróbki rybiego tranu z domieszką krwi wielorybów… W sklepie, zabytkowej piekarni, w porcie zaskakuje wciąż nowa obecność Polaków, którzy postanowili tu osiąść. Nic dziwnego. Norwegia wszak wyprzedziła Danię i jest obecnie uważana najszczęśliwszym krajem świata… Od chłopaka pracującego w porcie dowiaduje się w końcu dlaczego niektóre auta maja tu zielone tablice rejestracyjne. To auta służbowe. tylko pierwszy rząd foteli i dalej przestrzeń ładunkowa. Nie ważne czy to najnowszy Range Rover czy Land Cruiser.
Dzień dziś znów mamy w kratkę. Ciepło lecz popaduje deszcz a gruba warstwa chmur wisi naprawdę nisko. Pobliskie góry jednak wabią i kuszą. W pobliżu miasta Reine jest góra z której roztacza się niesamowity widok na cały archipelag. To przynajmniej pokazują przewodniki. Pracowicie drzemy pod górę lichą ścieżką by już bardzo wysoko stwierdzić, ze to nie ten szczyt… Jednak i tu widoki są przepiękne. A wyżej i tak nie ma sensu, dostajemy się tuż pod pochłaniającą wszystko watę obłoków. Wyżej widoków nie będzie…
Kilka chwil w miasteczku i pogoda się zmienia. Mży. Bedzie więc samochodowo i przez okna oglądane to co przyciągnęło nas na Lofoty. Tak docieramy aż do Strandverein z ładna, piaszczysta plażą. Wszędzie pusto, bezludnie.
Ciąg dalszy – z Å do Tennevoll